Wednesday 22 October 2014

Zmień swoje życie - wsiadaj na rower! :)

Choć zazwyczaj macie ze mną kontakt tylko mailowy, bo zajmuję się odpisywaniem na Wasze pytania lub wątpliwości związane z zakupami w butiku, postanowiłam dorzucić swoje bardzo osobiste „trzy grosze” do bloga.
Powoli zaczyna dobiegać końca trzeci miesiąc mojego codziennego użytkowania roweru i nie byłoby w tym niczego dziwnego, gdyby nie fakt, że ten trzeci miesiąc, to październik. Dla wprawionych rowerzystek i rowerzystów, to na pewno żaden wyczyn, ale dla mnie, jeszcze do niedawna, jazda poza sezonem była czystą abstrakcją.
Zaczęło się bardzo prozaicznie – było lato, świeciło słońce i jazda autobusem wydawała mi się stratą czasu. Wkoło było tyle ciekawszych rzeczy do zobaczenia, a i jazda wciąż tą samą trasą była uciążliwa. No i kwestia upału – podczas marszu nie rozwijałam odpowiedniej prędkości, żeby się ochłodzić, czekanie na przystanku w słońcu (czasem w cieniu) doprowadzało mnie do szału, a jazda w zatłoczonym (choć nie zawsze – przyznaję) autobusie nie była przyjemną perspektywą. Całe szczęście, miałam rower, który jest prezentem urodzinowym, więc tym milej mi się z niego korzystało. Pierwsze dni były trudne – przyznaję, ale nie musiałam się nigdzie spieszyć, czas płynął jakby wolniej. Potem było mi coraz łatwiej, aż w końcu na samą myśl o komunikacji miejskiej dostawałam wysypki.

Na szczęście, stało się tak, że dostałam pracę w BikeBelle. I już nie było wymówek (że pada, że chłodno, że burza), bo skoro wokół tyle było cudeniek na rower i cały dzień był rowerowy, to jak tu jechać tramwajem? I, choć z pewnością zabrzmi to trywialnie, jazda na rowerze dała mi poczucie prawdziwej wolności i szczęścia. Jadę trasą, którą lubię jeździć, mam czas na rozmyślania i na bujanie głową w chmurach, choć muszę też być skupiona na drodze, ale udaje mi się połączyć te dwie czynności. Czuję, że zawsze jadę do przodu, że nie stoję w miejscu. Korek? Myk, myk, między samochodami albo na ścieżkę. Pada deszcz? Zakładam pelerynę i mknę do domu, bo wiem, że tam jest ciepło i sucho, i że wypiję gorącą herbatę. Upał i żar lejący się z nieba? Zakładam kapelusz, lekką sukienkę, jadę powoli – i tak wiem, że wszędzie zdążę. Nerwowa sytuacja? Wrzucam najcięższą przerzutkę i już nie myślę o niczym innym.
Co ciekawe – jazda rowerem wpływa też na charakter. Choć nie znalazłam na ten temat naukowych rozpraw, to na pewno amerykańscy naukowcy się tym zajęli. Kiedy jeździsz na rowerze wyostrzają się zmysły, umysł jest bardziej chłonny (bo dotleniony), widzisz wyjścia z sytuacji, które nie każdy może dostrzec i w ogóle – człowiek jest mniej skrępowany. I może też sporo zaoszczędzić. Na przykład, jak w moim przypadku, na drugi rower. :)
A co najważniejsze! Rower, to doskonała przepustka do ciastek, które są moją skrytą (teraz już nie) namiętnością.

Do zobaczenia w butiku,

Natala:)

No comments:

Post a Comment